Creepypasta #1
Slender Man.
Slender Man.
"Slender Man" to pseudonim nadany tajemniczej postaci widzianej w tle kilku zdjęć w jednym z tematów forum SomethingAwful. Zdjęcia pokazywały dzieci i pewnego człowieka o smukłej sylwetce, czasem pojawiającego się w długich, poskręcanych włosach przypominających macki. Szczupły mężczyzna został odkryty na forum SomethingAwful w wątku skupionym wokół pożaru w którym zginęło wiele dzieci w latach 80-tych. Opisuje się go jako osobę noszącą czarny garnitur i czarny kapelusz, a jak sama nazwa wskazuje, wydaje się on być bardzo chudy i zdolny do rozciągnięcia swoich kończyn oraz tułowia w długości niemożliwej dla normalnego człowieka. Gdy wyciąga swoje ramiona, jego ofiary są wprowadzane w stan przypominający hipnozę, podczas której podchodzą do tej istoty nie z własnej woli.
Nie wiadomo czy pochłania, zabija lub porywa swoje ofiary do nieznanych miejsc lub innych wymiarów, gdyż nie ma żadnych dowodów lub śladów do wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków. Jak dotąd niewiele wiadomo, ale jego cele i siedliska są dość wyraźnie uzgodnione. Ma potrzebę porywania dzieci i często pojawia się tuż przed zniknięciem dziecka lub nawet kilku na raz. Wydaje się pojawiać w miejscach ukrytych we mgle, parkach lub lasach, co jest najprawdopodobniej jego sposobem na kamuflaż. Należy również zauważyć, że dzieci były w stanie go czasem zobaczyć, gdy w pobliżu nie było żadnych dorosłych, chociaż mówi się, że niektóre dorosłe osoby też go widziały. Dzieci również mają sny lub koszmary o szczupłym mężczyźnie, tuż przed ich zniknięciem. Powstaje mnóstwo dyskusji dotyczących możliwości zobaczenia Slender Mana przez inne osoby niż jego ofiary. Wielu ludzi jednak wierzy, że jeśli widzisz Slender Mana to jesteś jego ofiarą lub celem, chociaż nie ma na to żadnych dowodów.
Dwa odzyskane zdjęcia z pożaru biblioteki w Stirling City. Zostały one zrobione w dzień zniknięcia czternastu dzieci. Istoty uznaje się jako skazy na filmie dokonane przez urzędników. Pożar w bibliotece wybuchł dokładnie tydzień później. Oryginalne zdjęcia skonfiskowano jako dowody.
1986, fotograf: Mary Thomas, zaginął 13 czerwca 1986 roku.
Creepypasta #2
Jeff the killer.
Zaczerpnięte z lokalnej gazety:
NIEZNANY ZŁOWIESZCZY MORDERCA DALEJ NA WOLNOŚCI.
Po tygodniach zabijania tajemniczy morderca dalej nie został złapany, lecz znaleziono młodego chłopca który twierdzi, że przeżył atak zabójcy odważnie opowiada swoją historię.
"Miałem zły sen i obudziłem się w środku nocy" mówi chłopiec "Zauważyłem, że z pewnego powodu okno było otwarte, a pamiętam, że je zamykałem zanim położyłem się spać, więc wstałem z łóżka, aby je zamknąć po raz drugi. Gdy "wdrapałem" się na łóżko i starałem się zasnąć. To właśnie wtedy ogarnęło mnię uczucie, że ktoś na mnie patrzy. Otworzyłem oczy i prawie wyskoczyłem z łóżka.
Tam, w małym strumieniu światła pomiędzy zasłonami zauważyłem parę oczu. To nie były zwykłe oczy. Te oczy były mroczne, złowieszcze. Pomyślcie, jak bardzo byłem przerażony.
Ale wtedy zobaczyłem jego usta. Długi, okropny uśmiech sprawił, że wszystkie włosy stanęły mi dęba. Po chwili, która dla mnie trwała wieczność powiedział to. Prosta fraza, ale tylko szalony człowiek mógłby coś takiego powiedzieć.
Powiedział "Idź spać". Wydarłem się, przez to bardzo szybko podbiegł do mnie, wyciągnął nóż i wycelował go w serce wskakując na moje łóżko. Starałem się walczyć, kopałem, biłem, starałem się obracać aby zdjąć go ze mnie, ale to nie skutkowało. Po chwili wbiegł do pokoju mój ojciec ze swoją strzelbą. wycelował w niego, i prawie go miał, gdyby nie to, że zanim mój ojciec pociągnął za spust, mężczyzna obrócił się unikając strzału. Mężczyzna rzucił w ramię mojego ojca nóż, więc mimowolnie upuścił strzelbę. Ten mężczyzna wykończyłby mojego ojca, gdyby nie to, że sąsiedzi zaalarmowali policję.
Policja zaparkowała pod domem, i wbiegła do niego rozwalając drzwi. Mężczyzna odwrócił się i pobiegł korytarzem. Usłyszałem trzask, jakby rozbijanego szkła. Wybiegłem z pokoju, i zobaczyłem, że z tylnej strony domu jest rozbita szyba. Szybko wyjrzałem przez okno, a właściwie jego ramę i ujrzałem jego znikającego we mgle. Mogę wam powiedzieć tylko to, że tej twarzy nie zapomnę do końca życia. Te zimne, wrogie oczy i ten psychotyczny uśmiech. One nigdy nie opuszczą mojej głowy."
Policja dalej szuka tego mężczyzny. Jeśli widziałeś kogokolwiek kto pasuje do opisu natychmiast zgłoś to do najbliższej komendy policji.
Ostatnio Jeff z rodziną przeprowadził się do innego miasta. Jego ojciec dostał premię w pracy, więc uznali, że lepiej będzie im się żyć w jednej z tych "ekstrawaganckich" osiedli. Jeff ze swoim bratem Liu nie mogli narzekać. Nowy dom był większy i ładniejszy. Wkrótce po tym, jak się wypakowali, zawitali do nich sąsiedzi.
"Witajcie!" Powiedziała kobieta, "Jestem Barbara, mieszkam w domu obok. Chciałam zapoznać panią ze mną i moim synkiem. Barbara odwróciła się i zawołała.
"Billy! to są nasi nowi sąsiedzi.".
Billy grzecznie się przywitał, i pobiegł dalej bawić się na podwórku.
"Oh," powiedziała mama Jeff'a "Jestem Margaret, a to mój mąż Peter, a to moi dwaj synowie Jeff i Liu" Kiedy już zapoznali się, Barbara zaprosiła ich na przyjęice urodzinowe jej syna. Jej synowie chcieli odmówić, lecz ich matka ich wyprzedziła mówiąc, że bardzo chcieliby pójść. Kiedy Jeff z rodziną skończyli się rozpakowywać, Jeff poszedł do mamy.
"Mamo, dlaczego zgodziłaś się na to przyjęcie? Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, to wiedz, że nie jestem małym, głupim dzieckiem."
"Jeff..." Powiedziała jego matka "Dopiero się wprowadziliśmy, powinniśmy pokazywać, że chcemy spędzać czas z naszymi sąsiadami, więc idziemy na to przyjęcie. Kropka.
Jeff chciał mówić dalej, lecz przerwał, bo wiedział, że nie ma nic do gadania, gdy mama coś zadecyduje. Wszedł po schodach do swojego pokoju, usiadł na łóżku, i przez pewien czas siedział tak bezczynnie. Aż w pewnym momencie ogarnęło go dziwne uczucie. Nie był to ból, lecz po prostu... dziwne uczucie, lecz on je zignorował.
"Jeff" Mówi jego matka, "zejdź na dół i zabierz resztę swoich rzeczy". Jeff posłuchał się matki i zszedł na dół.
Następnego dnia rano Jeff zszedł na dół aby przygotować się do szkoły i zjeść śniadanie. Gdy jadł śniadanie znów ogarnęło go to dziwne uczucie, tylko tym razem było silniejsze i powodowało lekki ból, lecz on ponownie je zignorował. Gdy Jeff i Liu zjedli śniadanie i przygotowali się do szkoły poszli na przystanek autobusowy. Gdy już byli na przystanku nagle jakieś dziecko na deskorolce przeskoczył nad nimi, centymetry nad ich głowami. Jeff i Liu od razu odskoczyli.
"Co ty robisz, dzieciaku?!" Dziecko "wylądowało" i obracając się do nich kopnęło deskorolkę tak, aby mogło ją złapać w ręce. Na oko ten dzieciak miał z 12 lat, rok starszy od Jeffa. Ubrany był w czerwony T-shirt i podarte niebieskie jeans'y.
"No, no, no. Wygląda na to, że mamy nowych." Nagle pojawiła się dwójka dzieciaków, jeden był bardzo chudy, a drugi ogromny. "Skoro jesteście tutaj nowi, chcielibyśmy was wprowadzić. To jest Keith," Jeff i Liu spojrzeli na chudego dzieciaka. Miał tak jakby odurzoną twarz. "A to jest Troy" i spojrzeli na grubego dzieciaka. Mowa o wannie smalcu. Ten dzieciak chyba nie może kucać
"I ja" mówi dziecko "Ja jestem Randy. Skoro już się zapoznaliśmy, to wiedzcie, że dla każdego dzieciaka obowiązuje pewna cena. Chyba mnie rozumiesz?" Liu wstał gotowy do walki, ale Randy z dwoma kumplami wyciągnęli noże. "Ech... Miałem nadzieję, że będziecie bardziej chętni do współpracy, ale widzę że trzeba będzie zmusić." Randy podszedł do Liu, i wyciągnął mu z torby portfel. Jeff'a znowu ogarnęło to dziwne uczucie, tylko że teraz było potężne. Jeff wstał, ale Liu dał mu znać, żeby usiadł, lecz Jeff to zignorował i podszedł do dzieciaka.
"Posłuchaj mały śmieciu, "Powiedział Jeff" oddaj mojemu bratu portfel!" Randy włożył portfel Liu do swojej kieszeni i wyciągnął z niej nóż.
"Och, ale się boje, co mi zrobisz?" Powiedział Randy, po czym Jeff dał mu pstryczka w nos. Randy chciał uderzyć Jeffa w twarz, lecz zanim jego to zrobił, Jeff chwycił jego pięść i połamał mu palce. Gdy Randy darł się w niebo głosy, Jeff wyrwał nóż z jego dłoni. Troy i Keith próbowali zaatakować go, lecz on był zbyt szybki. Powalił Randy'ego na ziemię. Keith prawie zaatakował go, lecz on zdążył kucnąć i wbił nóż w ramię Keitha. Troy spróbował tego samego, lecz Jeff nawet nie potrzebował noża. Gdy Troy biegł z zamiarem zaatakowania, Jeff wykonał unik, i z dużą siłą uderzył Troy'a w brzuch. Troy wymiotując osunął się na ziemię, a Liu tylko patrzył na Jeff'a z podziwem.
"Jeff, jak t-ty t..." Tylko to Liu był w stanie wypowiedzieć. Zobaczyli, że jedzie ich autobus, więc zaczęli biec ile sił w nogach. Kiedy biegli, zauważyli, że autobus jedzie za nimi. Kiedy Jeff i Liu byli już w szkole, nie mieli zamiaru powiedzieć co się stało. Tylko siedzieli na lekcjach. Liu myślał, że Jeff po prostu pobił kilku dzieciaków, ale Jeff wiedział, że to było coś więcej. Coś... mrocznego. To dziwne uczucie, które ogarnęło Jeff''a, znikło gdy kogoś krzywdził. Wiedział, że to okropnie brzmi, ale krzywdząc kogoś czuł się taki szczęśliwy, czuł, że to uczucie odchodzi.
Po szkole Jeff i Liu wrócili do domu.
"Jeff, Liu" zapytała ich matka "Jak wam minął dzień?"
"To był piękny dzień" odpowiedział Jeff.
Następnego poranka Jeff usłyszał ze swojego pokoju pukanie do drzwi. Gdy zszedł na dół zobaczył dwóch policjantów rozmawiających z jego matką.
"Jeff, panowie powiedzieli mi, że zaatakowałeś trójkę dzieci. To nawet nie była zwykła bójka, oni byli dźgani. Dźgani synu!" Wzrok Jeff'a powędrował na podłogę, pokazując matce, , że to prawda.
"Mamo, ale oni pierwsi grozili nam nożami"
"Młody człowieku" powiedział jeden z policjantów "znaleźliśmy dwójkę dzieci dźgniętych, a jednego z obrażeniami wewnętrznymi, mamy dowody, że ty, albo twój brat zrobiliście to, więc co masz nam do powiedzenia " Jeff wiedział, że nie da się wybrnąć z tej sytuacji. Mógł powiedzieć, że on i Liu zostali zaatakowani, lecz nie ma dowodów kto zaczął bójkę, więc Jeff nie miał nic na obronę siebie bądź swojego brata.
"Jeff zawołaj swojego brata" Jeff nie mógł tego zrobić od pobicia tych dzieciaków.
"Ale proszę pana, to byłem ja! To ja ich pobiłem. Liu próbował mnie odciągnąć, ale nie mógł mnie powstrzymać" Policjanci spojrzeli na siebie i skinęli głowami.
"No, no, to wygląda na rok w więzieniu..."
"Czekajcie!" Krzyknął Liu trzymając w dłoni nóż. Policjanci wyciągnęli broń i wycelowali w niego.
"To byłem Ja! Ja ich pobiłem, mam na to dowody!" Liu podwinął swoje rękawy odkrywając różne zadrapania, siniaki. One wyglądały, jakby były zadane przez kogoś, kto chciał się bronić.
"Najpierw odłóż ten nóż" krzyknął jeden z policjantów. Liu posłusznie rzucił nóż na ziemię, podniósł ręce do góry i podszedł do policjantów.
"Liu! Czemu kłamiesz?! Przecież to byłem Ja!" Wykrzyczał Jeff ocierając łzy z twarzy
"Przykro mi, bracie. Próbujesz przyjąć winę za coś, co ja zrobiłem. Weźcie mnie stąd" Policja zabrała Liu do samochodu.
"Liu! proszę, powiedz im. To byłem ja! Proszę!" Matka Jeff'a przytuliła go.
"Jeff, przestań. Nie musisz kłamać. Wiemy, że to Liu" Jeff mógł tylko bezczynnie patrzeć na odjeżdżający radiowóz. Kilka minut później Ojciec Jeff'a przyjechał. Widział twarz Jeff'a i wiedział, że coś jest nie tak.
"Synu, co się stało?" Jeff nie mógł nic powiedzieć z płaczu. Tylko wymknął się tylnym wyjściem. Po jakiejś godzinie Jeff wrócił do domu. Widział, że rodzice są bardzo zszokowani. Nie mógł na nich patrzeć. Wolał nawet nie myśleć jak myślą rodzice o Liu, podczas gdy to była wina Jeff'a. Jeff w końcu poszedł spać, mając nadzieję, że choć na chwilę zapomni o całej sprawie.
Dwa dni odkąd wsadzili Liu za kratki, nie odezwał się ani słowem, Jeff był bardzo samotny. Aż do soboty, kiedy mama Jeff'a obudziła go ze uśmiechniętą słoneczną twarzą.
"Jeff, dziś jest ten dzień" powiedziała jego matka odsłaniając zasłony.
"J-jaki dzień?" Powiedział w półśnie Jeff
"Urodziny Billy'ego." Po tych słowach Jeff całkowicie się obudził.
"Mamo, ty żartujesz, prawda? nie myślisz że pójdę na urodziny jakiegoś dziecka po tym, jak..."
"Jeff, oboje wiemy co się stało. To przyjęcie może sprawić, że na trochę zapomnimy o całej sprawie. A teraz ubierz się." Powiedziała matka Jeff'a po czym zeszła na dół, aby się przygotować.
Kiedy Jeff wreszcie zmusił się aby wstać, wziął pierwszą lepszą koszulkę i zszedł na dół. Zobaczył że jego ojciec jest ubrany w garnitur, a jego matka w suknię. Zdziwił się, dlaczego ubrali się w takie eleganckie rzeczy na impreze jakiegoś dziecka.
"Synu, to wszystko, w co się ubierasz?" Zapytała mama Jeff'a
"To lepsze niż takie eleganckie ubrania." Powiedział Jeff. Jego matka zignorowała wielką chęć aby na niego nakrzyczeć i po prostu uśmiechnęła się.
"Jeff, może jesteśmy za bardzo elegancko ubrani, ale może zrobimy na nich dobre wrażenie" powiedział ojciec Jeff'a. Jeff burknął coś pod nosem i poszedł do swojego pokoju.
"Ja nie mam żadnych takich "eleganckich" ubrań!" Krzyknął ze swojego pokoju
"Po prostu weź coś." Powiedziała jego matka. Jeff poszukał w szafie i znalazł czarne dresowe spodnie, które ubierał na specjalne okazji podkoszulkę. Nie mógł znaleźć koszulki, którą mógłby ubrać. W końcu znalazł białą bluzę z kapturem, która leżała na krześle. Gdy zszedł na dół, okazało się, że jego rodzice są już gotowi.
"Ty w tym idziesz?" powiedzieli razem jego rodzice. Jego matka spojrzała na zegarek. "Nie ma czasu na przebieranki. Chodźmy już." Powiedziała, po czym usłyszała jak Jeff z ojcem wychodzą z domu.
Razem przeszli przez ulicę do domu Barbary i Billy'ego. Zapukali, i ukazała się im Barbara. Zupełnie jak rodzice Jeff'a. Przesadnie ubrani. Gdy weszli do domu zobaczyli, że tam są tylko dorośli. Żadnych dzieci.
"Dzieci są na podwórku. Jeff, co ty na to, żebyś poszedł poznać dzieci?" Powiedziała Barbara.
Jeff wyszedł na podwórko i zobaczył, że było tam pełno dzieci. Wszyscy biegali w dziwacznych strojach strzelając do siebie z plastikowych pistolecików. Nagle do Jeff'a podbiegł dzieciak wręczając mu pistolecik.
"Cześć, chcesz się pobawić?" powiedział.
"Eee, nie. Jestem za stary na takie rzeczy" Powiedział Jeff
"Proszę?" Powiedziało dziecko "No dobra" Powiedział Jeff. Wziął pistolecik i zaczął "strzelać" do innych dzieci. Na początku wydawało mu się to bezsensowne, ale po chwili to mu się nawet wydawało trochę fajne.
Może to nie było "Cool", ale to był pierwszy raz, kiedy choć na chwilę zapomniał o Liu. Jeff bawił się tak, aż usłyszał dziwaczny dźwięk. Dźwięk jeżdżącej deskorolki. Randy, Troy i Keith przeskoczyli ogrodzenie na swoich deskorolkach. Jeff upuścił swój plastikowy pistolet i zerwał czapeczkę. Randy patrzył na Jeff'a z nienawiścią w oczach.
"Witaj, Jeff" Powiedział Randy. "Mamy parę niedokończonych spraw." Jeff zobaczył, że Randy ma posiniaczoną twarz."Też tak myślę. [CENZURA]ę Cię, za to, że wpakowałeś mojego brata za kratki.
"Oh, bardzo śmieszne, wiesz, że ja i tak wygram. Może skopałeś nam tyłki kiedyś, ale nie dzisiaj." Powiedział randy po czym ruszył na Jeff'a. Oboje upadli na ziemię. Randy uderzył Jeff'a w nos, a Jeff złapał go za uszy i przyłożył mu "z główki" odpychając go od siebie. Po chwili wstali na nogi. Dzieci krzyczały, a rodzice wybiegali z domu. Troy i Keith wyciągnęli z toreb pistolety.
"Niech nikt nie przerywa, bo polecą flaki!" Powiedzieli. Randy wyciągnął nóż i wbił go w ramię Jeff'a.
Jeff wydarł się w niebo głosy i upadł na kolana. Randy bezlitośnie kopał go w twarz. Po trzech kopach Jeff chwycił nogę Randy'ego i przekręcił ją, co spowodowało, że upadł na ziemię. Jeff wstał i poszedł w kierunku tylnych drzwi.
"Potrzebujesz pomocy?" Randy chwycił Jeff'a za kołnierz i przerzucił go przez drzwi. Gdy Jeff próbował wstać Randy powalił go na ziemię, i kopał go tak długo aż zaczął kasłać krwią.
"No dawaj gnoju! Walcz ze mną!" Randy przeciągnął Jeff'a do kuchni. Randy widząc butelkę wódki na stole roztrzaskał ją na głowie Jeff'a.
"Walcz!" Randy przeciągnął Jeff'a do salonu.
"No dalej Jeff! Spójrz na mnie!" Jeff podniósł wzrok. Jego twarz była cała zakrwawiona. "To ja wpakowałem twojego brata za kratki! A ty będziesz siedział i pozwolisz mu tam gnić przez cały rok! Powinieneś się wstydzić." Jeff zaczyna się podnosić
"Oh, wreszcie zacząłeś się podnosić" Jeff już stoi. Na jego twarzy jest krew i wódka. Znowu doznał tego dziwnego uczucia. "Wreszcie. Wstał!" Krzyknął Randy i pobiegł z zamiarem zaatakowania Jeff'a. To wtedy to się zdarzyło. Coś w Jeff'ie pękło. Jego psychika została całkowicie zniszczona, racjonalne myślenie znikło. Jedyne, co teraz potrafił, to zabijać. Chwycił Randy'ego za szyję i z dużą siłą rzucił Randy'm o ziemię.
Stanął nad nim i z ogromną siłą uderzył go prosto w serce, które się zatrzymało. Kiedy Randy próbował złapać oddech. Jeff bił go. Cios za ciosem. Krew tryskała z jego ciała, aż złapał ostatni oddech.
Każdy teraz patrzył na Jeff'a. Rodzice, płaczące dzieci. Nawet Troy i Keith, którzy niewiele myśląc wycelowali bronie w Jeff'a. Rodzice, płaczące dzieci. Nawet Troy i Keith, którzy niewiele myśląc wycelowali bronie w Jeff'a. Jeff widząc wycelowane w niego pistolety pobiegł schodami na górę. Kiedy biegł, Troy i Keith otworzyli do niego ogień, lecz każdy strzał pudłował. Troy i Keith pobiegli za Jeff'em. Kiedy wystrzelili ostatnie naboje, Jeff skradając się, wszedł do łazienki. Chwycił stojak na ręcznik, i wyrwał go ze ściany.
Do łazienki wtarli Troy i Keith z nożami w dłoniach.
Troy podbiegł z nożem do Jeff'a, który uderzył go stojakiem na ręcznik Troy'a w twarz. Troy bezwładnie opadł na ziemię, więc został tylko Jeff i Keith. Keith był bardziej zwinny, więc kiedy Jeff wymachiwał stojakiem. Keith wyrzucił nóż, i chwycił Jeff'a za szyję, i rzucił nim o ścianę. Z górnej półki spadł na nich wybielacz. Palił ich obu, i oboje zaczęli krzyczeć. Jeff wytarł oczy najlepiej jak mógł. Kiedy Keith jeszcze krzyczał z bólu, Jeff wziął s powrotem do ręki stojak na ręcznik. Celnie rozwalił metalowym stojakiem głowę Keith'owi. Kiedy Keith już leżał zakrwawiony na ziemi towarzyszył mu złowieszczy uśmiech.
"Co w tym takiego śmiesznego?!" Zapytał Jeff. Keith wyciągnął zapalniczkę i włączył ją. "To," powiedział, "że jesteś pokryty wybielaczem i alkoholem '' . Jeff szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, a Keith rzucił na niego zapalniczkę. Alkohol w kontakcie z płomieniem podpalił się, a wybielacz wybielił jego skórę. Próbował się ugasić, lecz nic nie pomagało. Alkohol sprawił, że Jeff był chodzącym płomieniem.
Spadł ze schodów. Wszyscy krzyczeli gdy zobaczyli Jeff'a, ledwo żywego, płonącego człowieka. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył była jego matka, która próbowała go ugasić. Wtedy stracił przytomność.
Kiedy Jeff się obudził, poczuł, że ma bandaże na twarzy i na ramieniu, a reszta jego ciała była w szwach. Próbował wstać, lecz uświadomił sobie, że ma w ramieniu jakąś rurkę. Wtedy przybiegła pielęgniarka.
"Myślę, że jeszcze nie powinieneś wstawać." Powiedziała kładąc go spowrotem na łóżko i poprawiając rurkę w jego ramieniu. Jeff usiadł. Nic nie widział. Kompletnie nie wiedział, gdzie jest. Po długich godzinach usłyszał swoją matkę.
"Jeff, jak się czujesz?" zapytała. Jeff nie mógł odpowiedzieć. Jego twarz była zakryta bandażami, więc nie mógł w ogóle mówić. "Kotku, mam wspaniałe wieści. Po tym wszystkim policja powiedziała, że zwolni Liu".
Jeff wstał jak najszybciej potrafił, lecz przypomniał sobię, o rurce w jego ramieniu. "Liu wyjdzie jutro, będziecie mogli znowu być razem."
Matka Jeff'a uścisnęła go, i pożegnała się. Przez następne tygodnie Jeff był odwiedzany przez rodzinę. W końcu nadszedł ten dzień. Dzień zdejmowania bandaży. Jego rodzina niecierpliwiła się. Czekali aż doktor usunie ostatni bandaż zakrywający jego twarz.
"Miemy nadzieję, że to będzie ładnie wyglądać." powiedział doktor ściągając bandaż z twarzy Jeff'a.
Matka Jeff'a krzyknęła na widok jego twarzy, a Liu z ojcem patrzyli z obrzydzeniem.
"C-co się stało z moją twarzą?" Zapytał Jeff, po czym wyskoczył z łóżka. Spojrzał w lustro i zobaczył, dlaczego rodzina tak zareagowała. Jego twarz była... okropna. Jego usta były spalone do głębokiej czerwieni,
jego twarz zmieniła kolor na czystą biel, a jego włosy zmieniły kolor z brązu na kruczą czerń. Powoli dotknął ręką swojej twarzy.
"Jeff..." Powiedział Liu "Ona wcale nie jest taka zła..."
"Nie jest taka zła?!" Zapytał Jeff "Ona jest perfekcyjna!" Jego rodzina była zaskoczona, a Jeff zaczął się głośno śmiać. Jego rodzina zauważyło, że jego lewe oko i ręka drgały.
"Uh... Jeff, dobrze się czujesz?"
"Dobrze?! Nigdy nie czułem się taki szczęśliwy! Ha ha ha ha! Spójrzcie na mnie! Ta twarz pasuje do mnie idealnie!" Nie mógł przestać się śmiać. On teraz był tylko maszyną do zabijania, lecz jego rodzina jeszcze o tym nie wiedziała.
"Doktorze," Zapytała mama Jeff'a, "Czy mój syn ma... No wie pan... w porządku w głowie
"Tak, to jest typowy objaw dla pacjentów, którym podaliśmy tak dużą ilość środków przeciwbólowych. Jeśli po pięciu tygodniach nic się nie zmieni, zrobimy mu test psychologiczny."
"Dobrze, dziękuje. Jeff, kotku, wracam do domu."
Jeff oderwał twarz od lustra. Jego twarz dalej miała ten straszny uśmiech. "Dobrze mamo. Ha hahahahahaaa!"
Później tej nocy matkę Jeff'a obudził dźwięk dochodzący z łazienki. Tym dźwiękiem był płacz. Powoli weszła do łazienki, aby zobaczyć co się dzieje. Ujrzała, że jej syn pociął swoje policzki, tak, aby formowały się w uśmiech.
"Jeff, co ty robisz?"
Jeff spojrzał na matkę. "Mamusiu, nie mogłem się ciągle uśmiechać. To po chwili bolało. Ale teraz mogę się uśmiechać wiecznie." matka Jeff'a zobaczyła jego oczy, okrążone w czerni.
"Jeff, twoje oczy!" Jego oczy były pokryte czernią, jakby nie miały się nigdy zamknąć.
"Nie mogłem widzieć mojej twarzy. Moje oczy zamykały się ze zmęczenia, więć spaliłem swoje powieki, więc teraz będę mógł wiecznie widzieć siebie moją nową twarz" Jego matka powoli zaczęła się wycofywać.
"Co się stało, mamusiu? Czyż nie jestem piękny?!"
"Jesteś synku. P-pozwól mi pójść do tatusia, żeby mógł zobaczyć twoją nową twarz." Matka wbiegła do sypialni, budząc ojca. "Kotku, weź broń. Nasz..." Zaniemówiła, gdy zobaczyła w progu Jeff'a trzymającego nóż.
"Mamusiu. Okłamałaś mnie." Powiedział Jeff, po czym ich zadźgał z zimną krwią.
Liu obudził się od tych dźwięków. Nie słyszał nic więcej, więc zamknął oczy, i próbował zasnąć, lecz ogarnęło go dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje. Kiedy się obrócił, Jeff zatkał jego usta ręką.
Jeff powoli tnąc gardło Liu powiedział:
"Shhhhh, idź spać."
Creepypasta #3
Słodka Zuzia.
Izabela pewnego ciepłego ranka wybrała się ze swoją córeczką na zakupy do pobliskiego sklepu. Mała blondyneczka była bardzo ucieszona , podskakiwała radośnie trzymając matkę za rękę. Od samego rana, odkąd tylko się obudziła, mała Zuzia myślała tylko o jednym. Chciała lizaka. Bardzo, i to bardzo marzyła o słodkim lizaczku chupa-chups, smacznej kulce na białym patyczku. Tak. Weźmie w sklepie lizaczka. Lubi je.
Kobieta z córką weszły razem do sklepu. Mała od razu zauważyła stojak na lizaki. Bardzo się ucieszyła, podbiegła do niego i ostrożnie wyciągnęła swojego ulubionego lizaka - o smaku arbuzowym. Obróciła się, aby powiadomić mamę o kupnie chupa-chupsa. Ale jej już nie było, więc dziewczynka zdecydowanym krokiem pomaszerowała do kasy.
- Cześć proszę pani! Wiesz, że sama kupuję zakupy? - Radośnie pokazała jej lizaka i dała do ręki. Ta szybko skasowała upragnioną słodycz i powiedziała:
- Siedemdziesiąt groszy się należy. - Zuzia popatrzyła na pulchną sprzedawczynię i szepnęła z łzami w oczach:
- Ale ja nie mam... - I się rozpłakała.Zauważyła mamę. Biegła do niej z koszykiem, w którym było kilka warzyw, mleko i kiszka.
- Bardzo panią przepraszam za moją córkę, jest jeszcze mała i niewiele rozumie... - Szybko zapłaciła za zakupy i szarpnęła Zuzię. Płacząca dziewczynka siłą została wyprowadzona ze sklepu. Zostawiła lizaka. Zuzia zostawiła lizaka na ladzie sklepowej. Jej lizaka. To jej lizak. Mamusia jest niegrzeczna. Trzeba jej zrobić karę. Tak. Mamusia jest niegrzeczna...
Izabela robiła gołąbki. Specjalnie rano poszła z córką po kapustę do pobliskiego sklepu, aby je jej zrobić. Zuzia uwielbiała gołąbki, potrafiła nawet zjeść trzy na raz! Właśnie , gdzie jest jej kochana córeczka?
- Mamusiu, chodź! Chcę ci coś pokazać! - Kobieta usłyszała nawoływanie z piwnicy. Szybko zbiegła po schodach i zobaczyła swoją córeczkę stojącą obok dużego stołu, który niegdyś stał w jadalni. Była bardzo blada...
- Mamusiu, proszę, pobawmy się przez chwilę. Połóż się na stole, dobrze? - Zdziwiona kobieta położyła się na stole, i czekała, co jej skarb wymyśli dalej. Poczuła, że ktoś zawiązuje jej prawą rękę sznurem.
- Córciu, po co zawiązujesz mi rączki do blatu? Nie będę mogła zrobić ci gołąbków... - Izabela próbowała wyrwać swoją rękę z żelaznego uścisku liny.Nie udało się jej. Z przerażeniem zobaczyła, że wszystkie kończyny ma przywiązane do czterech kantów stołu, jest prawie naga a nad nią stoi jej blond włosę złotko... Z nożem kuchennym w małej rączce.
- Zuziu, co ty wyrabiasz!? - Dziewczynka zbliżyła się do jej głowy i zaczęła ścinać jej piękne, jedwabiste włosy. Izabela przypomniała sobie, że Zuzia też chciała takie mieć, tylko że długie włosy by się jej nie zmieściły zimą do czapeczki... Nagle poczuła ból w lewym nadgarstku.Powoli obróciła głowę i... jej oczom ukazał się straszliwy widok. Zuzia dosłownie odkrajała jej dłoń. Szybko sunęła nożem w te i s powrotem, w te i s powrotem... Jej piękna sukienka była poplamiona jasnoczerwonym płynem tryskającym z jej odcinanej dłoni. Ból , jaki czuła był nie do opisania. A pochodził z dwóch źródeł. Pierwszym była jej dłoń, a drugim widok swojego sreberka, które właśnie z uśmiechem na ustach odkroiła jej rękę. Usłyszała plaśnięcie, gdy dłoń opadła na podłogę. chciała podnieść okaleczoną kończynę, aby mniej krwi wyciekało z rany, jednak jej się nie udało - gruba lina była przewiązana wokół jej łokcia. Zuzia podniosła zakrwawioną dłoń z podłogi i włożyła ją matce do ust.
- Mamusiu, jedz gołąbka, tak. Dobry zrobiłam sos pomidorowy? - Z oczu Izabeli lały się strumienie łez. Jak jej córeczka mogła robić tak straszne rzeczy? poczuła ból na policzku. Drugi raz, trzeci czwarty. Czuła ciepłą ciecz spływającą z twarzy...
- Widzisz? Zmieszałam wodę z sokiem truskawkowym, będzie go więcej! - Dziewczynka rozchichotała się, podchodząc do stóp matki. Tym razem w dłoniach miała ogromny sekator. Izabela wiedziała, co teraz się stanie...
- Zawsze chciałam mieć tak pomalowane paznokcie jak ty... Mogę je włożyć do pudełeczka? Mamusiu, pozwolisz mi? - Z tymi słowami ucięła mały palec u prawej stopy. Izabela krzyknęła przeraźliwie i znów opadła na stół. Zuzia po kolei, powoli i równo ucinała każdy palec Izabeli, nucąc "Wlazł kotek na płotek" i za każdą zwrotką ucinając następny. Ledwo żywa ze zmęczenia kobieta popatrzyła na swoje stopy... Nie miała ani jednego palca. Dziewczynka znów podeszła powoli do twarzy matki.
- Chcesz z bliska zobaczyć swoje paluszki? - Wyciągnęła zakrwawiony duży palec i z całej siły dźgnęła nim matkę w oko. Takiego bólu kobieta nie mogła wytrzymać. Zamknęła zdrowe oko i nie widziała już nic...
Obudziła się, nie czując żadnego bólu. Pomyślała, że to sen, zanim nie zobaczyła swojej córki poplamionej jej krwią z domestosem w ręce.
- Zawsze nie pozwalałaś mi dotykać tej zielonej buteleczki. Chcę sprawdzić, dlaczego! - Odkręciła butelkę i wylała całą zawartość na zdrowe oko Izabeli. Kobieta zawyła z bólu. Jeszcze nigdy nie czuła takiego pieczenia.... Widziała tylko czerń... Usłyszała głos swojej jedynej córki:
- A teraz pobawimy się w rozcinanie kurczaka.. - Poczuła zimne ostrze na swoim ciele.
Zuzia powolnym, precyzyjnym ruchem rozcięła brzuch z którego zaczęła sączyć się gęsta, ciemno czerwona ciecz.
- Nadal nie będziesz chciała mi kupić lizaczka - tupnęła zezłoszczona dziewczynka.
- Yyyh... Kupię... Tak... Zuziu.. kochanie... odłóż nóż... kupię... - z ust matki Zuzi wypłynęła ciepła krew.
- Kłamiesz! - blondynka bez wahania wepchnęła rękę w ranę. Z ironicznym uśmiechem na ustach wzięła w garść wnętrzności i szarpnęła wybuchając szaleńczym śmiechem.
Kobieta w spazmach bólu krzyknęła ale zaraz umilkła. Umarła.
Zuzia jako, ze była dzieckiem bardzo rozrywkowym i zawsze kończyła zabawę jako zaczynała powiesiła już matkę za jelita na drzewie, ale chciała więcej. Z bladymi, zakrwawionymi rączkami i sukienką zapukała w drzwi domu sąsiada...
Creepypasta #4
Nowy telefon.
Kilka miesięcy temu, kuzynka mojej koleżanki (samotna matka) dostała nowy telefon. Pewnego dnia gdy wróciła po całym dniu ciężkiej pracy do domu, rozłożyła się na fotelu i relaksowała się przed telewizorem. Swoją komórkę położyła na biurku koło fotela by nie tracić jej z oczu. Jej syn który uwielbia wszystkie techniczne nowinki zapytał czy może pobawić się jej nowym telefonem. Przystała na jego propozycje lecz przestrzegła go by nie dzwonił do nikogo i żeby nie czytał jej sms'ów. Około 23.20 kiedy zmęczenie wzięło górę, postanowiła utulić swojego synka przed snem, sama też chciała już położyć się do łóżka. Udała się do jego pokoju ale ku jej zdziwieniu nie znalazła go tam, okazało się spał w najlepsze w jej łóżku trzymając w rączce jej komórkę. Przeglądając telefon nie zastała żadnych większych zmian poza zmienioną tapetą i motywem. Jako że jej syn uwielbiał robić zdjęcia postanowiła przejrzeć też sekcję ze zdjęciami. Usuwała wszystkie po kolei, aż doszła do ostatniego zdjęcia na karcie... Gdy pierwszy raz je zobaczyła nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zdjęcie przedstawia jej synka śpiącego na łóżku a nad nim część twarzy nieznanej starszej kobiety, która musiała wykonać tą fotografie....

Creepypasta #5
Wilczur.
Szedłem powoli ciemnym chodnikiem. Nie bałem, się, to uczucie było mi chwilowo obce. Stawiałem powoli kroki. Właśnie wracałem z imprezy, byłem pijany w trzy dupy. Udawało mi się nie zataczać. Byłem jeszcze jakieś 500m od domu, gdy nagle zobaczyłem Jego. Stał na środku chodnika, ale nie był rzeczywisty. To był cień. Nic nie robił, tylko zagradzał mi drogę. Twardo parłem na przód, straciłem tylko trochę animuszu. Najwyżej go przepchnę. Nie zdążyłem się obejrzeć, bo nagle poczułem niewyobrażalne zimno. Nie mogłem się ruszyć. Patrzyłem tylko, a moim oczom ukazywały się straszne obrazy. Ukrzyżowane dzieci, płonący starcy, ludzie leżący w swoich łóżkach z rozprutymi brzuchami. Wszyscy patrzyli na mnie szeroko rozwartymi oczyma. Nie wiedziałem co się dzieje. Spróbowałem wyjść z gęstej, czarnej chmury, do jakiej wpadłem. Wywróciłem się, moja głowa wydostała się na zewnątrz. Powoli udało mi się wyczołgać z obłoku. Pobiegłem do domu.
Ja nie chcę. Nie dość, że mam potwornego kaca, to ta postać w biały, pieprzony dzień stoi na ulicy przed moim domem i jak gdyby nigdy nic patrzy się w moje okna. Postanowiłem ją olać. Wlazłem pod prysznic, puściłem gorącą wodę. Przez zaparowaną szybę kabiny zobaczyłem coś ciemniejszego. Wychyliłem głowę. Nic. Musiało mi się zdawać. Wylazłem spod prysznica, ubrałem się i poszedłem na spacer z psem. Po postaci nie było śladu.
Obudziłem się w środku nocy. Nie otwierałem oczu, czułem tylko ciężar na mojej piersi, kropelki śliny na mojej twarzy, warczenie mojego psa i okropny ból. Roztwarłem oczy. Mój wilczur siedział na mnie i warczał, a z pyska kapała mu krew. Przerażony powoli podniosłem rękę do brzucha. Mogłem dotknąć rozprutej klatki piersiowej, płuc, jelit i innych organów wewnętrznych. W rogu pokoju zobaczyłem tę samą, czarną postać. Wyciągnęła aparat z głębi swojego zepsucia. Pies zeskoczył ze mnie i stanął koło łóżka. Miałem chujowe życie. Zrobiłem światu ostatnia złośliwość. Uśmiechnąłem się do obiektywu
Creepypasta #6
Pewna kobieta wracając od rodziny przemierzała swym samochodem bardzo długą trasę. Była już pierwsza w nocy, a ona wciąż niezmordowanie prowadziła samochód. Jadąc wąskimi drogami wśród lasów zaczęła już powoli zasypiać gdy nagle…zobaczyła mężczyznę leżącego bez ruchu na drodze! Kobieta zatrzymała swój samochód, powoli otworzyła drzwi i wychyliła się z auta. „Proszę pana, czy wszystko w porządku? Jest pan ranny?” zapytała ze strachem w głosie. Lecz mężczyzna nawet się nie poruszył i nic nie odpowiedział. Wokół słychać było tylko szum drzew i zawodzenie wiatru. Kobieta ostrożnie wysiadła z samochodu, wyciągnęła latarkę i powoli, krok za krokiem zaczęła się zbliżać ku mężczyźnie. Była już w połowie drogi dzielącej jej samochód od leżącego mężczyzny, gdy strach wziął górę - podbiegła do auta, zapaliła silnik i zawróciła, by udać się do najbliższego posterunku policji. Gdy tam dotarła opowiedziała o całym zdarzeniu i mężczyźnie leżącym bez ruchu a drodze. Policjanci przeznaczyli jej do eskorty dwa radiowozy i kazali się zaprowadzić na miejsce zdarzenia. Gdy tam dotarli…na drodze nie było już żadnego mężczyzny. Rozpoczęli przeszukiwania terenu. Po kilku chwilach do przestraszonej kobiety podszedł jeden z funkcjonariuszy: „w pobliskich zaroślach znaleźliśmy dwa zmasakrowane ciała młodych dziewczyn - ma pani szczęście, że nie podeszła bliżej”.
Creepypasta #7
Myśliwy, po całym dniu polowania, znajdował się w środku ogromnej puszczy. Robiło się ciemno i całkowicie opadł z sił. Zdecydował się iść w jednym kierunku, dopóki nie upewni się co do swojego położenia. Po paru godzinach znalazł chatkę na małej polanie. Ponieważ było już bardzo ciemno zdecydował, że zostanie w niej na noc. Podszedł do chatki. Drzwi były otwarte. W środku nikogo nie było. Myśliwy położył się na znalezionym łóżku, decydując, że wszystko wyjaśni właścicielowi chatki rano.
Rozejrzał się po wnętrzu chatki.
Zaskoczony spostrzegł na ścianach kilka portretów, namalowanych z dbałością o najmniejsze szczegóły. Wszystkie portrety bez wyjątku wyglądały, jakby się mu przyglądały. Ich twarze wykrzywione były w grymasach nienawiści i złości. Myśliwy poczuł się dziwnie. Starając się za wszelką cenę zignorować portrety, odwrócił twarz od ściany i wykończony zapadł w głęboki sen.
Rano myśliwy zbudził się. Odwrócił się i zamrugał w nieoczekiwanym świetle słońca. Spostrzegł, że w chatce nie ma żadnych portretów, tylko okna.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz